18 sie 2015

Od Daemona CD Avara

Biegłem. Biegłem ile sił w nogach, nieważne gdzie. Za mną biegł lampart żądny krwi.
Może i nie byłem szybki, ale tą szybkością mogłem biec naprawdę długo. Kiedyś przebiegłem dzień i noc, całą dobę. Czułem, że mógłbym to powtórzyć. A lampartowi brakło już tchu. Mój plan? Może i nie był efektowny i jakiś nie wiadomo jaki, ale miałem mało czasu, żeby go wymyślić. W ostateczności go użyłem. Zaryzykowałem i spojrzałem w tył. Lamparta nigdzie nie było widać. A niech to szlag. Dookoła rosła wysoka trawa, która kończyła się około pięć kilometrów w tę i w tę stronę. Wiedziałem, że mój "prześladowca" mógł się w niej schować. Ale zaryzykowałem.
Szedłem udając rozluźnionego, co chyba mi się udało. Usłyszałem ryk lamparta w oddali. Zacząłem biec. Możliwe, że był to inny kot... Ale równie dobrze mógł to być ten sam kociak. Podbiegłem, a tam, mój stary "przyjaciel" polował na lwiątko. Godność miał zdecydowanie wybrakowaną. Miałem taką zasadę: zawsze najpierw lwiątka, potem mój zad. Ale nie miałem pewności, czy to naprawdę jest lwie dziecko. Mógł to być dorosły lew, który zmienia się w lwiątko, tak jak ja. No ale mówi się trudno. Zaryczałem, próbując odwrócić uwagę kocura. Lampart również zaryczał, po czym ruszył do ataku. Znowu. Skoczył. Kocisko już miało wylądować, ale ja odskoczyłem, zanurzając kły w jego karku. Kot syknął przeraźliwie, aż zadzwoniło mi w uszach. Próbował się wyrwać. Nadaremnie. Usłyszałem niepokojący dźwięk nieopodal. Jakby ktoś się... wywalił?
Na moją niekorzyść, kot wykorzystał chwilę mojej nieuwagi, wyrwał się i zostawił mi pamiątkę. Nieprzyjemną pamiątkę. Machnął łapą, a jego pazury wyryły ranę nad moim okiem. W odpowiedzi rzuciłem się na niego, ale zanim moje pazury dotknęły choćby jego ogona, uciekł, aż się kurzyło.
Zerknąłem w stronę drzewa, na którym siedziało lwiątko, obserwując całą akcję.

<Avar?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz