18 sie 2015

Od Avara

Susza. Słońce grzeje, jakby chciało usmażyć wszystkich mieszkańców sawanny. Zebry, antylopy i inni roślinożercy, skubią trawę w cieniu nielicznych drzew. Krokodyle odpoczywają w wodzie, a większość lwów siedzi w jaskini, na lwiej skale. Wszyscy z wyjątkiem mnie. Pod postacią lwiątka, leżałem w pożółkłej trawie i rozkoszowałem się, samotnością. I to dosłownie - większość zwierząt nie chciała wyjść z cienia. Podobno takiego upału nie było odkąd sięgają pamięcią najstarsze słonie. Możliwe że to pierwsza w historii taka susza. Leniwie podniosłem się z ziemi i przeciągnąłem. Nie mogę leżeć wiecznie w jednym miejscu, choćby nie wiem jak mi się to podobało. Dostanę udaru, a to źle się skończy. Bardzo źle. Toteż ruszyłem do najbliższego drzewka, które mogło zaofiarować mi skrawek chłodnej ziemi. Podskakiwałem sobie wesoło i machałem ogonem. Skoro wyglądam jak lwiątko, to muszę się jak ono zachowywać. Tak sądzę. Nigdy nie wiadomo czyje oczy obserwują co robisz. Na sawannie plotka to rzecz codzienna ... Z pewnością uwagę przykuło by gdyby, lwiątko zachowywało się jak dorosły lew. Dotarłem do cienia i położyłem się z ulgą na chłodnawej trawie, dotykając plecami pnia. Rozejrzałem się, lecz nie dojrzałem żadnego niebezpieczeństwa. Zamknąłem powieki i odpłynąłem w krainę snów.

~*~

Obudził mnie dźwięk. Głośny i podobny do trzasku pękającej gałęzi. Otworzyłem oczy i rozejrzałem się dookoła. W zasięgu mojego wzroku nie pojawiło się nic, co mógł bym uznać za niebezpieczne. Jednak mógł bym przysiąc, że coś mnie obudziło. Wstałem na łapy, podświadomie uświadamiając sobie iż jest południe i spałem ładne kilka godzin. Ciekawe czy w lwiej skale martwią się o mnie? Pewnie nie ... komu potrzebne magiczne lwiątko? Darmozjad? Rozejrzałem się dookoła, ale ponownie mój wzrok nie napotkał żywego ducha. Możliwość była tylko jedna. Spojrzałem w górę i ... spojrzały na mnie dwa złote koła. Oczy lamparta. Przełknąłem ślinę i powoli zacząłem cofać się od wielkiego kota. Lampart był całkiem godnym przeciwnikiem dla dorosłego lwa, ja uwieziony w ciele lwiątka to zaledwie przekąska. Kot syknął, odsłaniając kły i skoczył. Rzuciłem się do biegu, bo co innego mogłem zrobić? Gdybym nawet się przemienił, przyzwyczajenie do nowego ciała zajęło by mi kilka minut. Potykał bym się o własne łapy i miał bym zawroty głowy. W takim stanie z pewnością nie wygrał bym z lampartem.  Możliwe że działo się tak dlatego iż w rzeczywistości powinienem być lwiątkiem, albo młodym lwem. Nie jestem pewien. W każdym razie dzieciakiem. Lśniące pazury wbiły się w ziemię tuż za mną. Niepowodzenie rozzłościło wielkiego kota, który rzucił się za mną w pogoń, nie bacząc na temperaturę która mogła wręcz zabić. Wybiegłem na słońce, starając się skryć w wysokiej trawie. Niestety lampart był doświadczonym myśliwym. Nie był to początkujący kociak. Przełknąłem ślinę i ... potknąłem się o wyschniętą gałąź, leżącą na ziemi. Zaryłem nosem w ziemię. Możecie mi wierzyć, to nie było przyjemne. Gdyby lampart w tym miejscu nie przerwał pogoni, już bym nie żył. Co? Zdołałem pomyśleć, gdy usłyszałem odgłosy walki. Z łatwością rozpoznałem ryk lamparta i  ten drugi głos ... czyżby lwi? Z niedowierzaniem wstałem i odwróciłem się za siebie. Teraz jednak długa trawa działała na moją niekorzyść. Zasłaniała mi widok na walkę, więc widziałem tylko mnóstwo futra i od czasu do czasu któryś z ogonów. Z braku lepszego pomysłu wskoczyłem na gałąź i spróbowałem dostrzec jakiekolwiek szczegóły.

<Ktoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz